Siła inspiracji

Słabnące promienie słońca i nasilające się oznaki nadchodzącej jesieni to także zwiastuny końca sezonu motocyklowego. Przyznam szczerze, że w tym roku nie odpaliłem mojego rumaka… Moc wydarzeń i możliwości związanych z czasem wychodzenia z pocovidowej „mgły” skutecznie wypełniły mój kalendarz. Trzy rejsy jachtowe, kilkanaście wyjazdowych bootcampów i intensywna praca nad uruchomieniem Akademii LEANSPIN, nie pozostawiły wielu możliwości na kultywowanie motocyklowej pasji.

Z tym większym sentymentem wracam do cyklu wspomnień związanych ze zdobywaniem pierwszych motocyklowych kompetencji podczas kursu na prawo jazdy kat. A. Sporządzone sześć lat temu notatki okazują się być ciągle aktualne – nie tylko w kontekście motocyklowego rzemiosła, ale także konotacji do zarządzania i rozwoju.

Świadoma niekompetencja

Szósty dzień kursu. Slalom wolny to na razie szczyt moich możliwości, nadal nie czuję się pewnie. Więc walczymy kolejna godzinę. Michał (mój trener i mentor) pociesza: „Przemo, jak to opanujesz, to każdy inny element na placu będzie, jak bułka z masłem. Walcz!”.

No to walczę – odkrywam, że może być walka z głową i walka… bez głowy. Próba przejścia od nieuświadomionej niekompetencji do nieuświadomionej kompetencji kończy się katastrofą i kolejną wywrotką. Nie ma drogi na skróty. Zatrzymuję motocykl, wyłączam silnik i zaczynam myśleć. Co robię nie tak? Które błędy powielam? Co mi najbardziej przeszkadza? Chwila rozluźnienia i autorefleksji przynosi efekty – ruszam ponownie i zaczynam panować nad sytuacją.

„Walcz z głową” – powtarzam sobie przy każdym nawrocie. Skupienie pozwala korygować błędy zanim się pojawią. Równocześnie automatyzuję inne mniej strategiczne czynności – odkrywam, że wcześniej problematyczne hamowanie i ruszanie przestaje być wyzwaniem, bo wskoczyło już do mojej podświadomości. Dobra, jeszcze 100 powtórzeń i będę w domu. „Koniec na dzisiaj” – oznajmia Michał. Szkoda, ale tę 100-kę z przyjemnością wykręcę następnym razem.

Konkluzja: nie ma drogi na skróty. Zbyt szybka próba przejścia do automatycznego wykonywania nowo nauczonej czynności kończy się porażką. Trzeba ćwiczyć każdy nowy element zasobnika z narzędziami menedżera regularnie, by osiągnąć grację i radość płynącą z nieświadomego wykorzystania nowych kompetencji. Bez pracy nie ma kołaczy…, ale to historia na inną serię wpisów.

Podglądactwo…

Ostatnia lekcja trochę mnie przygnębiła. Postanowiłem „uleczyć się sam”, czyli skorzystać z internetu – podglądać tych, którzy dali sobie radę. Mocno polecam – ludzie mają niesamowita potrzebę utrwalania swoich historii. Oczywiście – trochę po polsku – najbardziej zmotywowały mnie historie negatywne. Człowieka, który 22 razy nie zdał egzaminu na kat. A. Albo uświadomienie sobie, że inni po 6 godzinach kursu też mocno jeszcze się chwieją na dwukołowej bestii. 😉

Nagle poczułem, że nie jestem sam. Podobnie jest w innych życiowych dyscyplinach. Gdy zobaczymy, że nawet najlepszy mówca potrafi się czasem przejęzyczyć, a mistrz kulturystyki też kiedyś był „małym chucherkiem” – wtedy nasz wiara w siebie zaczyna rosnąć. Co więcej, w tego typu materiałach jest zazwyczaj mnóstwo dobrych rad, rekomendacji, pomysłów, wskazówek. Ech, żyjąc w erze mediów społecznościowych mamy niesamowite szczęście – wystarczy tylko sięgnąć do odpowiednich źródeł. Oczywiści nie zastąpi to praktyki, ale przyznaję – kilka filmików otworzyło mi oczy na błędy, które popełniam i pozwoliło przygotować się do kolejnych treningów.

Podglądanie może być bardzo inspirującym zajęciem… szczególnie, gdy podgląda się piękną dziewczynę, która prowadzi motor jedną dłonią, gdy ja się szarpię z nim, jak z nosorożcem. Efekt „wow” oceńcie sami – kto powie, że jazda na 2-ch kołach jest trudna, skoro można i tak:

Siła inspiracji

Nie odważyłem się jeszcze jeździć na tylnym „kapciu”, ale podglądanie mistrzów pozwoliło mi zyskać bardzo dużo dystansu do własnej niekompetencji. Dążenie do doskonałości to droga, a nie cel. Nie da się jej pokonać „na jednym kole”. Jeśli odnajdziemy na niej frajdę z pokonywania kolejnych ograniczeń, stanie się naszym sposobem na szczęśliwe życie pozbawione frustracji.

„Film mnie zmroził, ale rozumiem, że są różne drogi do inspiracji…” – to komentarz jednego z czytelników tego wpisu. Uspokajam – w jeżdżeniu na tylnym kole jest ukryta magia – wygląda na bardzo niebezpieczne, ale motocykl tak łatwo się nie przewraca, bo jego elementy tworzą… układ żyroskopowy. Warunek konieczny działania takiego układu: trzeba jechać wystarczająco… szybko i pewnie. Analogie do biznesu? – dopowiedzmy je sobie sami! Wiosną zamierzam wrócić z kolejna porcją refleksji w cyklu „moto-story”, po cichu mocno licząc na szybki start kolejnego motocyklowego sezonu – do usłyszenia!

Więcej – wpis blogowy: „Frustrujące nawyki”

Co dalej?

Jeśli ta historia Cię zainspirowała, a analogie moto-biznesowe są Ci bliskie, być może zainteresuje Cię temat… diagnozy dojrzałości organizacyjnej. Przygotowaliśmy ją specjalnie dla tych, którzy chcą sprawdzić, jak bardzo ich firma jest gotowa na wyzwania, które wymagają szczególnych – podobnie jak za kierownicą motocykla – umiejętności reagowania na zmieniającą się rzeczywistość.

Udział w diagnozie jest darmowy. Po jej wykonaniu otrzymasz raport z rekomendacjami, które – mocno w to wierzymy – okażą się przydatne na drodze budowania organizacji gotowej na złe i dobre czasy!

Udostępnij artykuł:
Przemysław Skrzek
Autor:

Przemysław Skrzek

Przedsiębiorca i edukator
Przedsiębiorca i specjalista w branży IT, executive manager, praktyk nowoczesnych metod zarządzania. Pomysłodawca i animator ogólnopolskiego klastra firm informatycznych ITCorner. Certyfikowany menedżer, trener i coach biznesu, a także muzyczny… multiinstrumentalista.
wróć do góry