Frustrujące nawyki
Gdy dwa lata temu uruchamialiśmy cykl blogowy „moto-story”, nie przepuszczaliśmy, że tak szybko będziemy musieli go zawiesić. Pandemia, kryzys, lockdowny, wojna na Ukrainie – to wszystko sprawiło, że na motocykl w przeciągu ostatnich 24 miesięcy wsiadłem… 3 razy, w tym 2 razy wybierając się na przegląd techniczny. Życie…
Nie mniej jednak, nie poddaję się – wracam do cyklu wspomnień związanych ze zdobywaniem pierwszych motocyklowych „szlifów” (sic!) podczas kursu na prawo jazdy kat. A. Skoro za oknem 15’C, czyste niebo i wiosenne słońce, czas wrócić do dwukołowej pasji. Dziś porcja nowych przemyśleń – po refleksji na temat rozwoju kompetencji i odruchów bezwarunkowych, czas na dwa kolejne zagadnienia.
Złe nawyki
Czwarty dzień kursu – ósemki kręcę w miarę pewnie, ale gdy trzeba się zatrzymać – zeskakuję z maszyny. Michał-instruktor się śmieje: „Chcesz mnie przejechać? Boisz się, że ci koń spomiędzy nóg ucieknie….?”. Rzucanie na głęboką wodę ma ciemna stronę – uczysz się nowych rzeczy, choć nie do końca masz utrwalone te stare.
Okazuje się, że boję się używać hamulca, żeby się nie przewrócić. Wyeliminowanie tego odruchu teraz jest trudniejsze, bo mam już wkodowane pewne zachowania. Stop: to ostatni moment, żeby nie nabrać złych nawyków. Schodzę z motoru, zastanawiam się i poświęcam następne 15 minut, by usunąć błędy. Warto to zrobić, świadomie i z premedytacją. W ten sposób zmierzamy do mistrzostwa i nie robimy tego na skróty. Jeżeli utrwalimy błędy, wysiłek potrzebny do ich wyeliminowania będzie dużo większy, a ponadto zahamuje nasz dalszy rozwój, także w innych obszarach.
Dodatkowa lekcja od Mistrza: „Przemo, a pokręcisz te ósemki w drugą stronę?”. O szyt… wydawało się proste, a jednak tak nie jest. Przywykłem do schematu „najpierw w lewo, później w prawo”, a w drugą stronę mi nie idzie. Pokusa mądrości jednej książki. Super, że już coś umiem, ale do mistrzostwa długa droga – trening, zmiany schematów, doskonalenie. W praktyce oczywiście.
Konkluzja – samoświadomość to podstawa + spojrzenie trenera z boku. Złe nawyki trzeba zabijać w zarodku.
Zwątpienie
„Slalom wolny, Przemo, prosta sprawa, jedziesz”. No dobra, jasne… Startuję – pierwszy pachołek wywrócony, drugi, na trzecim gaśnie mi silnik i przewracam motocykl. „Przemo, nie skumałeś zadania, tu nie chodzi o przewracanie pachołków…” – śmieje się Michał. Śmiech, śmiechem, ale ego boli. Ruszam ponownie i przez następną godzinę konsekwentnie rozjeżdżam wszystko na swej drodze.
Frustracja, nerwy, złość: „Ale ze mnie tępak…”. Ustawiamy pachołki szerzej – to samo. Zwątpienie – może ja nie dam rady? Michał pokazuje mi ponownie, jak balansować ciałem – gość 130 kg wagi robi to z gracją baletnicy, a ja z finezją słonia. W głowie huczy mi coraz bardziej – dobrze, że na placu nie ma dziś żadnych dziewczyn (sobota, 7-ma rano, więc pewnie śpią po piątkowej imprezie) – ale byłaby siara…. Minuty uciekają, frustracja narasta: „Przemo, nie denerwuj się, trzeba czasu…”.
I nagle przychodzi moment mocy – zaczynam rozumieć, jak to działa. Zamiast szarpać się z kierownicą, przenoszę ciężar ciała na podnóżki i motocykl zaczyna sam skręcać – coraz lepiej, coraz ciaśniej. Wprawdzie nadal wywracam co drugi pachołek, ale zaczynam panować nad sytuacją. Kurczę, chyba się jednak uda. Mięśnie bolą, pot ścieka spod kasku, ale pojawia się światełko w tunelu.
Czego się nauczyłem?
Pierwsze kroki i entuzjazm neofity mogą prowadzić do złudnego poczucia sukcesu. Nietrudno przeoczyć przyswajanie złych nawyków, a gdy ich rezultaty zaczynają nas hamować rozwoju, łatwo popaść we frustrację i zwątpienie. Często na tym etapie porzucamy dalsze działania, siląc się na wymówkę typu „to nie dla mnie, jednak się do tego nie nadają”.
To naturalna kolej rzeczy – im lepiej się na taką sytuację przygotujemy, tym szybciej przeskoczymy barierę własnych ograniczeń. Naszym wsparciem może okazać się silna autodeteminacja, rosnąca świadomość, regularność w rozwoju i wsparcie dobrego mentora.
Mi to osobiście pomogło – o rezultatach opowiem w następnym wpisie cyklu „moto-story”. Mam nadzieję, że szybciej niż za kolejne 2 lata i co najważniejsze – jeżdżąc na moto w świecie, który na nowo odnalazł pokój – do usłyszenia!
Więcej – wpis blogowy: „Odruchy bezwarunkowe”