Żagle a zwinny zespół
Wspólne żeglowanie to doskonała metafora życia, projektu i zwinności. Na pokładzie jachtu – jak w soczewce – widać, które praktyki przynoszą ponadprzeciętne efekty. Dobijając do portu zrobiliśmy małe podsumowanie.
To, co przebija przez wypowiedzi wszystkich członków załogi, to poczucie szczęścia, bliskości, spełnienia, zaufanie. W ciągu 7 dni z grupy bardzo różnych i nie do końca znających się osób, staliśmy się doskonałym zespołem prawdziwych przyjaciół. Jak do tego doszło?
- Skipper, czyli w nomenklaturze agile – Product Owner. Ten, który wie dokąd płynąć i jak najlepiej wykorzystać potencjał załogi. Na naszej łodzi – doświadczony, opanowany, wspierający.
- Interdyscyplinarna załoga, czyli grupa ludzi obdarzona wszelkimi przymiotami by szczęśliwie dopłynąć do portu. Pełna talentów, które jeden po drugi odkrywaliśmy podczas rejsu. Umiejętności gotowania, żeglowania, śpiewania, nurkowania, snucia niepowtarzalnych historii, modelowania dyskusji, sprzątania, zmywania, organizowania wycieczek i wzbudzania salw śmiechu u pozostałych załogantów.
- Samoorganizacja, czyli nikt nie zarządza, a wszystko dzieje się samo. Z pozoru. Rejs żeglarski to nie wycieczka z biurem podróży. A jednak przebiega zgodnie z planem, który na bieżąco wypracowuje załoga. Dzieli się pomysłami, rolami i obowiązkami, by jak najlepiej wykorzystać warunki pogodowe, atrakcje krajobrazowe i pojawiające się coraz to nowe możliwości na ciekawe wspólne spędzenie czasu. Dużo dyskusji, szybkie decyzje i „fun” z bycia razem.
- Timeboxing, czyli efektywne zarządzanie czasem. Potrzebnym, by dopłynąć do kolejnego portu (chyba, że ktoś lubi bujać się nocą), przygotować posiłki (można oczywiście żeglować na głodnego), czy dojść do pomostu (można powtórzyć manewr, ale trochę wstyd…).
- Halsowanie, bo wiatr nie zawsze niesie tam, gdzie byśmy sobie tego życzyli. Czasem warto płynąć wolniej ostrzejszym kursem, niż mknąć z wiatrem oddalając się od celu. Klucz – dobrze ocenić sytuację, we właściwym momencie przerzucić żagle na drugą burtę; zrobić to sprawnie i bezpiecznie.
Efekt – szczęśliwa załoga, która podczas podsumowania rejsu nie mogła przestać dziękować sobie nawzajem i łza w oku, gdy przyszło się rozstać. Ale jedno jest pewne – za rok popłyniemy ponownie, już się umawiamy!
Udostępnij artykuł: