Wojna a innowacje
Wojna na/w Ukrainie trwa już ponad rok. Trochę się z nią oswoiliśmy, stała się niestety “powszednością”, czasami wręcz wypieraną z życia codziennego ze względu na zmęcznie tematyką wojenną. Po pierwotnym zrywie pomocowym pozostały wspomnienia i uzasadniona duma. Nastał moment racjonalnego spojrzenia na te wydarzenia i obserwacji, które wcześniej przysłaniały silne emocje, szczególnie strach. Z propagandy sączonej z wszystkich stron zaczynamy wyłapywać elementy, na które nie zwracaliśmy uwagi, a które wyjaśniają wiele na temat tego, co się dzieje na froncie i miejscach takich, jak Bachmut, Siewierodonieck, Lisiczańsk …
Wojenna kreatywność
Pierwszy “odkryciem” jest potęga ludzkiej kreatywności. Będąc częścią sceny innowacyjnej widzieliśmy już pewne znużenie, powielanie pomysłów, stagnację. Wojna otworzyła oczy – po raz kolejny – na niesamowite zdolności rasy ludzkiej w tej dziedzinie.
Nie chodzi o podziwianie dostarczanych na Ukrainę, wypracowanych przez dziesiątki lat, technologii – czołgów, samolotów, radarów, rakiet. Raczej o improwizjację, samoróbki i prowizorki, które zaczęły się pojawiać w ilościach hurtowych na polu walki. Znawcy sztuki wojennej zauważyli, że wśród stadardowych rozwiązań “kupowanych z półki”, są cuda nie mieszczące się w żadnych ramach. Wozy piechoty sklejone z działkami przeciwlotniczymi (w tym morskimi, pamiętającymi II wojnę światową), bezzałogowce tworzone naprędce z rakiet balistycznych, miny i pułapki wszelakiej maści czy systemy dronowe do rozpoznania pól minowych. Miks ognia i wody, sprzeczych, niepasujących do siebie elementów, dających nową jakość. Czyli esencja innowacyjności!
Niestety jest to kreatywność mająca dwie twarze. Twarz technologii ratującej życie, broniącej słabszych, wspierającej wartości humanitarne i humanistyczne. Z drugiej strony – obraz zniszczenia, dążenia do eliminacji przeciwnika, technologii siejącej zło. Jednak trzeba oddzielić samą pomysłowość, inwencję twórczą, od konkretnego zastosowania.
Wniosek: najlepszym bodźcem innowacyjności jest deficyt – zasobów, czasu, pieniędzy – który zmusza do wzniesienia na wyżyny kreatywności, a jej esencją jest różnorodność – podejść, perspektyw, doświadczeń.
Delta, czyli zmiana
Drugim innowacyjnym objawieniem jest informatyzacja pola walki. Po pewnym czasie od rozpoczęcia konfliktu można było zauważyć, że strona ukraińska zwinniej reaguje na sytuację. Wyprzedza uderzenia, umiejętnie przyjmuje ciosy, mimo nieporównywalnie słabszego wyposażenia i mniejszej liczebności armii. Wszyscy myśleli o wsparciu natowskim, dającym dostęp do systemu informacyjnego czasu rzeczywistego pola walki. Po czasie okazuje się jednak, że to tylko część prawdy. Ukraińcy, na wzór odpowiednika z NATO, stworzyli swój własny, lżejszy i dopasowany do teatru działań, system informatyczny o nazwie DELTA. Sieć oplatającą wszystkie oddziały, do najniższych szczebli dowodzenia, dającą dostęp do informacji z dronów, satelitów, informacji wywiadowczych, raportów rozpoznania. I pewnie wielu innych źródeł, o których dowiemy się kiedyś po wojnie.
Jak to było możliwe, że Ukraina w bardzo krótkim czasie zbudowała system niemal tak samo skuteczny, jak pierwowzór natowski, budowany za miliardy dolarów przez dziesięciolecia? Na pewno wzorzec był ważny, ale nie byłoby to możliwe bez genialnej bazy ludzkiej. Ukraińcy są znani jako jedna z najlepszych programistycznie nacji. Bardzo wysoki poziom edukacji, szczególnie w obszarze przedmiotów ścisłych, wsparty siłami przedsiębiorczymi firm IT dał wybuchową mieszankę proinnowacyjną.
Wniosek: od pewnego poziomu informacja jest cenniejszym zasobem niż wszystko inne, warto w nią inwestować, w szczególności dając przestrzeń dla przedsiębiorczości i edukacji. W długim terminie zapewnia to zwinność w działaniu!
Rynek innowacji cywilnych w czasie wojny
Równolegle do eksplozji kreatywności wojennej rynek cywilnych innowacji zwalnia. W sektorze VC, czyli finansowania przedsięwzięć wysokiego ryzyka, widać walczące dwie sprzeczne siły. Inwestowania we wszystko, co się da – w ucieczce przed inflacją okołowojenną (czy to rzeczywiście wpływ wojny to osobny temat) oraz niepewności i obawami związanymi z dalszą eskalacją działań na Ukrainie oraz szerzej geopolitycznie (Korea, Tajwan, Bliski Wschód itd.). Z danych wynika, że silniejszy jest strach pociągający za sobą blokowanie rozwoju, tzw. “freeze” inwestycyjny, szczególnie w odniesieniu do zachodnich funduszy względem naszego regionu. Z drugiej strony polski rynek idzie wbrew ogólnym tendencjom, utrzymując tempo inwestycji z poprzednich lat wewnętrznymi siłami. Ogólnie patrząc – wahadło innowacji mocniej wychyla się w kierunku zbrojeniowym, ciągnięte strumieniem rządowych pieniędzy pompujących branże wojenne, a reszta patrzy w oczekiwaniu, co się wydarzy.
Wniosek: wojna przeważnie wyłącza ryzykowne obszary (finansowanie, pomysły) tworzące rozwój obecnego kapitalizmu, ograniczając zainteresowania większości graczy do absolutnie najpotrzebniejszych rzeczy.
Innowacje do wewnątrz
Zatem jak żyć? Co powinien robić zwykły przedsiębiorca? Z rozmów z właścicielami firm branży IT wynika, że wielu z nich świadomie ogranicza wzrost, koncentrując się na działaniu “do wewnątrz”. Antycypują nadchodzące problemy i przegrupowują siły. Wchodzą w obszar innowacji organizacyjnych. Poprawiają procesy, automatyzują działania, wprowadzają odwlekane podczas szaleńczego pędu okresu popandemicznego zmiany kulturowe. Skupiają się na sobie! Dzięki temu mają szansę wyjść silniejsi i bardziej przygotowani do przewidywanej poprawy nastrojów i samej gospodarki po zakończeniu wojny.
Wniosek: gdy nadchodzi ciężki klimat gospodarczy, warto pomyśleć o inwestycji “do wewnątrz” – zwróci się z nawiązką w okresie prosperity.
Szykujmy się zatem na koniec wojny – zwycięski dla Ukrainy i humanistycznych, demokratycznych wartości. Oby przyszedł jak najszybciej, czego wszystkim serdecznie życzę!