Ku szczytom

Niniejszy wpis powstał podczas zimowej wyprawy w Tatry. Na zaproszenie zaprzyjaźnionej firmy miałem przyjemność wziąć udział w zimowym kursie turystyki wysokogórskiej. Za nami 4 dni niezwykle inspirujących chwil – takich, które pozwalają zmienić perspektywę i skutecznie oczyścić umysł z codziennych trosk.

Wysokogórskie „lessons learned”

W trakcie tej prawdziwie męskiej przygody zdobyliśmy Świnice, poznaliśmy procedury przeciwdziałania wypadkom lawinowym i techniki bezpiecznego poruszania się zimą w górach. Kurs był okazją do zdobycia unikalnych kompetencji, wymiany biznesowych doświadczeń, ale także świetną inspiracją do snucia menedżerskich analogii. Do czego doszliśmy w zaciszu tatrzańskiego „Murowańca”, gdy nasz instruktor przygotowywał nas mentalnie do podjęcia w przyszłości samodzielnie wysokogórskich wyzwań?

  1. Zespół to suma jego członków, ograniczona możliwościami jego najsłabszego ogniwa. Tym razem byłem nim ja, który zimą w górach wysokich zagościłem po raz pierwszy. Niby szczyty te same, co latem, ale…
  2. Strategia działania to klucz do udanej podróży w nieznane. Planując wyprawę należy mieć „plan A” i „plan B”. Bez tego drugiego automatycznie wpadamy w pułapkę konsekwencji, która w przypadku nagłej zmiany otaczających warunków, często nieuchronnie prowadzi do tragedii.
  3. Analizuj zagrożenia i ryzyka, zanim się zmaterializują. Podczas zimowych wypraw górskich największym zagrożeniem są lawiny, które niby znane, co roku pochłaniają w Polsce kilkanaście ofiar. Istnieją opracowane od lat procedury bezpieczeństwa, których przestrzeganie pozwala zminimalizować ryzyko, a jednak ignorancja mieszana z brawurą ciągle bierze… [sic!] górę.
  4. Trening czyni… nie tylko mistrza. Pozwala wyrobić nawyki, które na pewno przydadzą się w ekstremalnych sytuacjach. Asekuracja, poruszanie się w grupie, obsługa antylawinowego zestawu ABC – to tylko nieliczne umiejętności, które raz poznane na kursie wymagają regularnego szlifowania.
  5. Doświadczenie i rutyna często prowadzą do… katastrofy. Niezliczone opowieści, którymi obdarzył nas nasz fenomenalny instruktor, co najmniej w połowie dotyczyły wypadków z udziałem „ludzi gór” i mentorów, którzy przeszacowali swoje umiejętności lub na chwilę zapomnieli o tym, czego uczą innych.
  6. Nieoceniona wartość komunikacji. Choć znamy się nieźle i spędzaliśmy razem 24h/dobę, w trudnych warunkach atmosferycznych i stresie deficyty komunikacyjne dały nam się we znaki. Lekarstwo – świadome wydawanie poleceń w taki sposób, by druga „strona łącza” mogła je rozkodować i potwierdzić.
  7. Odprawa przed akcją – „Kaski są? Czekany są? Detektory lawinowe są?… A czapki, rękawice, jedzenie, termos, itd… są?” Codziennie, rutynowo, coraz sprawniej – dla zapewnienia bezpieczeństwa sobie i partnerom na drugim końcu liny asekuracyjnej. Jeden system, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
  8. Nie patrz w dół… gdy staniesz na grani i poczujesz strach przed spadnięciem w – jak to ładnie nazywał nasz instruktor – „czeluść”. Skupienie na najbliższym ruchu, wykonanie czynności zgodnie z procedurą, sprawdzenie rezultatu i kolejny krok w górę.

Nie wspominam o sprzęcie czy odpowiednim przygotowaniu kondycyjnym, bo one zazwyczaj intuicyjnie znajdują się na naszej liście TODO, ale również wymagają wiedzy i odpowiedniego zarządzania. „Dobrych taterników nie poznasz po wyposażeniu…” – te słowa naszego trenera pozostaną ze mną na dłużej.

Analogie

Wracamy z tatrzańskiej wyprawy zmęczeni, ale niezmiernie szczęśliwi. Pogoda dopisała, plan szkoleniowy wykonany na 110%, ale gdzieś w środku towarzyszy nam przekonanie, że to dopiero początek drogi. Przywozimy ze sobą wiele menedżerskich analogii, radość z uczenia się i starą prawdę o zgubnej roli „nieświadomej niekompetencji”.

Pretekstem do udziału w kursie była planowana przez nasz zespół wyprawa ma gruziński Kazbek (5054 m n.p.m.) – teraz wiemy, jak jeszcze wiele pracy przed nami. Jednak świadomość, że „byliśmy tam” i w kontrolowanym środowisku doświadczyliśmy wielu ekstremalnych sytuacji, a także piękne wspomnienia chwil, w których endorfiny i poczucie więzi nagradzały niecodzienny wysiłek, jeszcze bardziej wyostrzają nasze wysokogórskie apetyty.

Osobiście przywożę liczne inspiracje niezbędne do trenowania sztuki panowania nad własnymi ograniczeniami, wiele „patentów” na uczenie innych, które na pewno przemycę do leanspinowych bootcampów, a także przekonanie, że nauka w doborowym towarzystwie i w niecodziennych okolicznościach to gwarancja skutecznego rozwoju, zmiany postaw i dobrej zabawy!

Więcej – zobacz: „Akademia LEANSPIN”

Udostępnij artykuł:
Przemysław Skrzek
Autor:

Przemysław Skrzek

Przedsiębiorca i edukator
Przedsiębiorca i specjalista w branży IT, executive manager, praktyk nowoczesnych metod zarządzania. Pomysłodawca i animator ogólnopolskiego klastra firm informatycznych ITCorner. Certyfikowany menedżer, trener i coach biznesu, a także muzyczny… multiinstrumentalista.
wróć do góry