Koniec kryzysu
Kolejna wiosna za oknem, jest więc spora szansa, że pogoda pozwoli w końcu ponownie wskoczyć na moto. Motywacja podwójna, bo raz, że to fajna zabawa i okazja do przewietrzenia głowy, a dwa – do zespołu LEANSPIN dołączył Kamil, który też jest motocyklistą i mamy wspólną zajawkę.
Czasy trudne – za nami pandemia COVID, trwa wojna w Ukrainie, w Azji kolejne konflikty, a w globalnej gospodarce od dłuższego czasu zadyszka. Z nostalgią odkurzam stary notatnik, w którym spisywałem dzień po dniu doświadczenia z kursu prawa jazdy kategorii A, dokumentując walkę z motocyklowymi wyzwaniami i szukając biznesowych analogii. Zatrzymuję sią na siódmym dniu szkolenia, które – co za przedziwna koincydencja – daje nadzieję na to, że każdy kryzys w końcu musi się skończyć!
Pot, krew i łzy
Jest! Załapałem, przestałem się szarpać z motocyklem. Umiejętne przenoszenie ciężaru ciała pozwala kierować jednośladem w zasadzie bezwysiłkowo. Niesamowite! – kręcę ósemki, robię slalom wolny i nie jestem zmęczony. Po 6 godzinach treningu mój mózg zaczął wykonywać pewne rzeczy poza moją świadomością. Bałem się, że to nigdy nie nastąpi, a stało się niespodziewanie szybko. Dzięki temu mam czas na reakcję, korektę toru jazdy, zastanowienie się, co zrobię na następnym łuku. Doświadczenie, które warto przełożyć na inne dziedziny życia – wszędzie tam, gdzie robiąc coś odczuwamy nadmierny wysiłek, który zniechęca nas do dalszego działania. Trening czyni mistrza, a mistrz się… nie poci! 😉.
Przypomina mi się pierwsze szkolenie, które prowadziłem. Kurcze, jaki ja byłem zmęczony… Cały dzień w napięciu! A teraz – po kilku tysiącach godzinach na sali szkoleniowej większość rzeczy przychodzi mi w sposób mimowolny, a prezentacje robię w założonym czasie i mam jeszcze rezerwę na kilka żartów ;-). Co więcej – obserwuję salę, dostosowuję się do rytmu audytorium, koryguję szkolenie w trakcie jego trwania. Umiejętność, która dopiero zamierzam posiąść trenując jazdę na motocyklu, a która może kiedyś na drodze uratować mi życie.
Konkluzja 1 – im więcej potu na treningu, tym mniej krwi w boju. Plus więcej czasu na oglądanie krajobrazów i przygotowywanie się do kolejnej bitwy.
„Walcz…”
… krzyczy Michał, mój motocyklowy trenejro. No to walczę – odkrywam, że może być walka z głową i walka… bez głowy. Próba przejścia od nieuświadomionej niekompetencji do nieuświadomionej kompetencji kończy się katastrofą i kolejną wywrotką. Nie ma drogi na skróty. Zatrzymuję motocykl, wyłączam silnik i zaczynam myśleć. Co robię nie tak? Które błędy powielam? Co mi najbardziej przeszkadza? Chwila rozluźnienia i autorefleksji przynosi efekty – ruszam ponownie i zaczynam panować nad sytuacją.

„Walcz z głową” – powtarzam sobie przy każdym nawrocie. Skupienie pozwala korygować błędy zanim się pojawią. Równocześnie automatyzuję inne mniej strategiczne czynności – odkrywam, że wcześniej problematyczne hamowanie i ruszanie przestaje być wyzwaniem, bo wskoczyło już do mojej podświadomości. Dobra, jeszcze 100 powtórzeń i będę w domu. „Koniec na dzisiaj” – oznajmia Michał. Szkoda, ale tę 100-kę z przyjemnością wykręcę następnym razem.
Konkluzja 2 – nie ma drogi na skróty. Zbyt szybka próba przejścia do automatycznego wykonywania nowo nauczonej czynności kończy się porażką. Trzeba ćwiczyć każdy nowy element zasobnika z narzędziami menedżera regularnie, by osiągnąć grację i radość płynącą z nieświadomego wykorzystania nowych kompetencji. Bez pracy nie ma kołaczy…, ale to historia na inną serię wpisów.
Kręć głową
Michał krzyczy: „Przemo, kręć głową. Goście na filmikach z egzaminów na prawko motocyklowe kręcą głową!” No to ja też, chcąc nie chcąc, zaczynam kręcić głową. Wiadomo o co chodzi – uwalą Cię na pierwszym zadaniu egzaminacyjnym, jeżeli nie będziesz kręcił głową….
Stop. To bardzo ważny nawyk. Po 2h treningu zacząłem go wykonywać podświadomie. Zgasł mi silnik, odpalam go i o….. kręcę głową. Motocykliście ten nawyk może uratować życie, natomiast w życiu zawodowym dać nam możliwość zobaczenia tego, na co w feworze walki możemy nie zwrócić uwagi. Zmiana perspektywy poznawczej, poszukiwanie opcji strategicznych, wyjście z własnej strefy komfortu – to jest kręcenie głową. Nieraz złapałem się na tym, że zamiast głową kręcić, zaczynam walić nią w ścianę. Kiepski pomysł.
Wracam na motor, kręcę głową, co więcej – przestaje mnie to wytrącać z równowagi. Potrafię jechać do celu, choć patrzę w bok – wcześniej mimowolnie skręcałem w kierunku linii wzroku. Kolejna ważna umiejętność – nawet jeśli cel jest jasny, warto rozglądać się na boki, chociażby w poszukiwaniu zagrożeń. I mimo wszystko jechać dalej, a nie skręcać. Magia myślenia strategicznego.
Konkluzja 3 – kręć głowa by nie przespać czegoś istotnego, nawet jeśli droga wyda się być znana i oczywista!
Więcej – wpis blogowy: „Siła inspiracji”
Co dalej?
Jeśli ta historia Cię zainspirowała, a analogie moto-biznesowe są Ci bliskie, być może zainteresuje Cię temat… diagnozy dojrzałości organizacyjnej. Przygotowaliśmy ją specjalnie dla tych, którzy chcą sprawdzić, jak bardzo ich firma jest gotowa na wyzwania, które wymagają szczególnych – podobnie jak za kierownicą motocykla – umiejętności reagowania na zmieniającą się rzeczywistość.
Udział w diagnozie jest darmowy. Po jej wykonaniu otrzymasz raport z rekomendacjami, które – mocno w to wierzymy – okażą się przydatne na drodze budowania organizacji gotowej na złe i dobre czasy!