Motor a zarządzanie

Jak motocykle mają się do zarządzania? Ruszamy dziś z nowym cyklem blogowym, do którego inspiracją są moje nieśmiałe zapiski podczas nauki motocyklowego rzemiosła w trakcie kursu na prawo jazdy kategorii A. Planowałem publikować je na bieżąco, ale chyba nie dana była mi wtedy rola bloggera. Teraz poczułem odrobinę pisarskiej pasji, więc otwieram szufladę, wyciągam stare notatki i mam nadzieję Was zainteresować. Zarówno pasją do motocykli, jak i konotacjami między nauką jazdy jednośladem, rozwojem i zarządzaniem.

MOTO Story

Jak do tego doszło?  U progu 2016 roku byłem totalną „świeżynką” w temacie, nigdy nie siedziałem na motorze, ale stwierdziłem, że trzeba tę lanserską aktywność opanować przed 40-tka. Bo inaczej wiadomo – komentarze o kryzysie wieku średniego ze strony zazdrosnych kolegów, poczucie niespełnionych marzeń, uszczypliwe uwagi szanownej małżonki, itp… Nagle doznałem olśnienia – „Będę dokumentował każdą godzinę spędzoną na placu manewrowym i szukał analogii do innych dziedzin życia. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Do dzieła więc!”

Jest mroźny poranek 1.04.2016, Prima Aprillis, ruszam do boju! Rękawicę są, kominiarka jest i obowiązkowa – tęga mina. Po drugiej stronie Pan Michał – 130 kg wagi i niewyparzona gęba. Ziom, jakich mało. Pierwsza wątpliwość – czy jazdy na moto da się nauczyć w 20 godzin (tyle ma kurs)? Da się i trzeba, żeby zdać egzamin.

Pokora i rozwój

Analogia – czy da się nauczyć czegoś nowego i potrzebnego w życiu managerskim w 20h? Skoro jazdy na moto się da, to pewnie tak. Trzeba chcieć. No i się nie wstydzić. Szedłem z tęga miną – „Co to ja – prezes, manager, founder, trener, WTF… nie dam rady? Jeżdżę 20 lat samochodem, czasem 200 km/h i więcej, więc co tam takie moto…”.  Ale po jednym kółku (i trzech wywrotkach w trakcie) poczułem się mały. A Pan Michał wydał mi się  jeszcze większy.

Konkluzja – należy się rozwijać. Nie potrzeba wielkich nakładów, by opanować nową umiejętność. Ale warto mieć pokorę przed Panami Michałami. Może i jestem od nich ciut lepszy w innych dziedzinach, ale w moto – cytując klasyka – „jestem zerem”. Wtedy jest łatwiej.

Stay tuned – już wkrótce kolejne odsłony moich zmagań z placem manewrowym i dwukołową bestią – następną historię znajdziesz TUTAJ!

Udostępnij artykuł:
Przemysław Skrzek
Autor:

Przemysław Skrzek

Przedsiębiorca i edukator
Przedsiębiorca i specjalista w branży IT, executive manager, praktyk nowoczesnych metod zarządzania. Pomysłodawca i animator ogólnopolskiego klastra firm informatycznych ITCorner. Certyfikowany menedżer, trener i coach biznesu, a także muzyczny… multiinstrumentalista.
wróć do góry